sobota, 16 listopada 2013

g o r z k o m i


Gorzko mi.
Chyba chciałam znów uciec.
Nie wiem dokąd i dlaczego.
Może to ciężkie uderzenie rzeczywistości, po
dniach przeświadczenia, że jeśli tylko
będę ładniejsza,
będę szczuplejsza,
wszystko się ułoży.

Wakacje podsumuję tylko tak:
w końcu zdałam, ale prawie mnie to zabiło.

Podjęłam pewne decyzje, a raczej
świadomie zrezygnowałam ze złudzeń.
Niektórzy ludzie mogą się kochać
i mimo wszystko nie będą pasować do siebie.
To nie jest sprawa ostatnich dni,
raczej proces trwający kilka tygodni.
W tym wszystkim akurat nie ma żalu, smutku, nic.
Finis opus.

W ostatnim czasie pojawiło się kilka
nowych elektryzujących spojrzeć.
Czasami ktoś powie od mnie
Witaj Aleksandro
co lubię najbardziej pod słońcem.
To wszystko jednak nie ma na razie znaczenia.
Nie przykładam znaczenia.
Ostatkiem sił staram się
nie reagować tachykardią na te
wszystkie złudzenia.
Moje serce przyzwyczaiło się już
do wolnego fizjologicznego rytmu
 Muszę zebrać kilka kropelek mocy, żeby
być gotową na rozczarowanie.




A dzisiaj jest taki sobie
16 listopada
i jakieś 6 lat temu powiedziałam sobie,
że już zawsze to będzie święto.
Rocznica przyjaźni, której 
teraz już nie ma.
Wszystkie powody do świętowania się skończyły, ale
szesnasty to szesnasty.


niedziela, 1 września 2013

w r z e ś n i o w o


Jestem w stanie gdzieś pomiędzy.
Obowiązki, których z każdym wrześniem jest coraz więcej,
rozrywają mnie na kawałeczki.


Brak czasu nie zwalnia mnie jednak z powiedzenia, jak co roku:
W powietrzu czuć już słodko-gorzki smak przemijania.

To co różni ten wrzesień od innych to jego waga,
od jutrzejszej potyczki na sześćdziesiąt pytań zależy
moje medyczne być albo nie być.
Ze względu na punkciki, przeliczniki i inne błahostki -
dosłowne być albo nie być.

Zobaczymy jak będzie.

W najbardziej pochmurną noc
ja widzę spadające gwiazdy na niebie.
Nie będzie tragicznie, nie będzie źle.
Wolę tylko a alternatywnych wersji mojej przyszłości
może jednak nie tę najsmutniejszą.
Niech sobie będzie trudno, 
zawsze było.

Jest jesiennie i to bardzo czuję.
Jeszcze bardziej lubię.

Jesiennie w słuchawkach:





piątek, 26 lipca 2013

u n d e f i n e d s t o r y


 
Dwa tygodnie minęły szybciej niż myślałam.
Tak samo jak parę rzeczy wydaje mi się teraz jasnych,
kilkanaście innych jest jeszcze bardziej poplątanych.

Undefined pozostaje undefined.

Zrozumiałam w pewnym sensie zachowanie mojej mamy.
Zawsze po pracy gotuje obiad
 później kładzie się spać i jak słyszy,
że tata wchodzi do domu wstaje i mu go odgrzewa.
Nigdy nie rozumiałam jak jej się chce.
Przecież jest takim śpiochem jak ja.
A teraz robię dokładnie to samo.

Te same rzeczy, które w domu są obowiązkami,
tutaj też są obowiązkami domowymi, ale tak inaczej.
Chyba jest w tym miłość.
Dobrze nam razem.
Siedzimy ubrani w domowe ciuchy, bez makijażu, bez udawania.
Nie zawsze jest słodko, ale to też ma swój urok.
Sama też nie wiem, czy bez przechodzenia okresu zakochania
powinniśmy być na tym poziomie intymności.
Nie wiem, czy powinnam się aż tak angażować.
 Gdyby ktoś wszedł do domu około 18,
powiedziałby że jesteśmy już parę lat po ślubie.
Już zaczęłam nazywać to miejsce domem.

Znam siebie i wiem, że to wszystko wróży cierpienie.
To byłoby wszystko o wiele prostsze, gdyby opcja kochania pojawiała się tylko,
jeśli druga strona gwarantuje wzajemność.

A to były tylko dwa tygodnie.

Już czuję taką dziwną pustkę,
która nieodzownie się pojawi jak jutro wrócę do domu.

A to czego boję się najbardziej, to że On myśli:
Just please don't say you love me
because I might not say it back



piątek, 19 lipca 2013

p o t e m g r o z i w s z y s t k o

 
On mąci mi w głowie.
Układ do tej pory był idealny.
Jesteśmy razem, chociaż nie jako para.
Idealnie zsynchronizowani.
Zostawiamy to tak jak jest.
Undefined.

Jednak dotarłam do momentu zablokowania.
Nie potrafię wyobrazić sobie już życia z kimkolwiek innym,
mimo że nie jesteśmy razem.


Zbiegiem wydarzeń ostatnio mieszkamy razem.
Potwierdzają się moje wszystkie obawy.
Gdyby ktoś mi kazał teraz wybierać, bez wahania wybrałabym, żeby tak było zawsze.
Ale on mąci mi w głowie.
 
Jednego dnia zabiera mnie daleko od ludzi, hałasów i czasu.
Leżymy wśród traw, razem próbując zasnąć, zrównujemy oddechy.

Innego dnia mam wrażenie, że odsuwa się ode mnie na 10 kilometrów.
W głowie plącze mi się not good enough.
 
Nie wiem, co mam myśleć.
Nie chcę niczego zniszczyć.
Mam wrażenie, że wahając się już coś niszczę.
 
 

sobota, 4 maja 2013

d w a d z i e ś c i a p y t a ń


Poproszono mnie o odpowiedź na kilka pytań.
Może zaciekawią Was odpowiedzi.


Kawa czy herbata? 
Kawa to moja miłość.

Ostatnio przeczytana książka?
Nie czytam książek do końca, ostatnia przeczytana w całości to Opowieść dla przyjaciela H.Poświatowskiej. Jest czymś w stylu autobiografii dla przyjaciela, który nigdy nie istniał.

Pasja, do której wracasz?
Bieganie. Czasami przestaję, czasami gdzieś mi to umyka, ale zawsze wraca. Tak samo jak żeglarstwo.

Czy udajesz?

Nie nazwałabym tego udawaniem, ale codziennie muszę wcielać się w różne wersje mnie. Tą rozważną, tą ryzykującą, tą kochającą. Udawanie jest chyba bycie kimś, kim się naprawdę nie jest. Pod tym względem nie udaję.

Ulubione słodycze?

Gdyby jedna rzecz miała zostać do jedzenia, z pewnością byłyby to lody.

Ile łyżeczek cukru?

Czasami jedna, czasami dwie, a czasami powiem, że nie słodzę.

Czy umiesz bezinteresownie pomagać?
Tak. Jest to mój jak mówią gift and curse.

Czy umiesz bezgranicznie kochać?

 Jeśli kocham to tylko bezgranicznie. Jeśli są granice, nie ma miłości.

Definicja miłości.
Dajesz komuś sztylet w rękę. Sztylet z tych wszystkich rzeczy, które chociażby wypowiedziane mogą Cię zabić. Ktoś daje Ci taki sam sztylet w rękę. Miłość czujesz wtedy, kiedy żadne z was go nigdy nie użyje i oboje o tym wiecie.
Czasami ludzie używają sztyletów, sami wiecie co się wtedy dzieje.

Liczba przyjaciół - tych prawdziwych.
Dwóch - On&On

Piosenki, które kochasz?

Jest ich bardzo wiele, ale tę wymienię tu, bo to jest naszą piosenką.

Rzeczy, których nie rozumiesz.

Ten cytat najlepiej to obrazuje:
Zastanawiałam się nad tym często, ale nigdy nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego właściwie dobroć wyszła z mody?
— Krystyna Siesicka 

Co Cie fascynuje?
Człowiek.

Czego Ci brakuje?

Mam dużo miłości, ale brakuje mi tej jednej. Tej, na którą mam wyłączność.

O czym lubisz rozmawiać?
Jedyne słuszne rozmowy to te o życiu. A pod słowem życie może się mieścić wszystko. Jeśli coś istnieje to na pewno kiedyś o tym porozmawiam.

Najlepsza chwila w życiu?
Kiedy On śpi oparty o mnie.
Czego się boisz?
Boję się, że nie będę dość dobra. Wystarczająco dobra.

Czy ryzykujesz?
Codziennie.

Ulubiona bajka?
Jest ich wiele, ale Dolina Muminków jest chyba najlepsza. Zawsze miałam coś w sobie z Małej Mi. Do tego uwielbiam Włóczykija.

Słowa, które sprawiły, że zaczęłaś się zastanawiać?
Czy warto?


sobota, 30 marca 2013

ś w i ą t e c z n y g w a r






W pewnym momencie mojego życia uświadomiłam sobie,
że bajki, w które kazano mi wierzyć, są tylko historiami.
Nic więcej jak zbiór zasad dobrego człowieka.

Nie przestrzegam postu.
Styl życia, jaki już dawno wybrałam, sam narzuca mi post.
Nie mogę imprezować co weekend.
Alkohol piję tylko po zaliczonym kolokwium.
Często nie mam czasu zjeść.
W piątek na śniadanie jem szynkę, bo wiem,
że cały dzień muszę mieć siłę.

Nie mam zamiaru krytykować wiary -
jeśli dla kogoś to jest konieczne, żeby być dobrym człowiekiem,
wiara jest dobra.

Ja czerpię informację, jak być dobrym z otoczenia, z książek, od ludzi.
Nie chcę, żeby ograniczała mnie jedna wiara.
Czerpię to co dobre, z każdej.

Szanuję święta i mimo, że sama nie obchodzę,
zawsze składam życzenia.

Wszystkiego Dobrego!


czwartek, 14 marca 2013

k o ń c e i p o c z ą t k i



Pokończyło się kilka spraw.
Z tych optymistycznych: po kilku komplikacjach zaliczyłam moją pierwszą sesję.
Z tych mniej - umarło coś, co chciała, żeby jednak trwało,
więc Mój Niedoszły staje się niedoszłym na stałe.
Nasze relacje skomplikowały się na tyle, że nawet przyjaźń jest trudna.
Widujemy się codziennie,
ale z osoby, którą się opiekował stałam się kolejnym meblem,
wystrojem wnętrza.
Nie jestem zła.
Istnieje możliwość, że robi tak, żeby ułatwić mi odejście.
Skoro tak ma być najlepiej.
Nie można walczyć za wszelką cenę.
Związku nie zbuduje jedna osoba.

Jednak
mam ramiona, o które się opieram, kiedy jest mi źle.
Mam do kogo napisać, jak mój mózg nie przetwarza informacji.
Jest względnie dobrze.
Przyjaźnie damsko-męskie są skomplikowane, ale
warte zachodu i  hmmm ostrożności.


Niemniej,
znów stoję nad krawędzią.
Czuję to.
Znowu są dni, że nic bym nie zjadła, gdyby nie zawroty głowy.
To głównie stres.
Nie chcę.

Tańczę na tej krawędzi.
Wiem, że są dłonie, które mogą mnie złapać, ale
nie wymagam tego.
Będzie jak będzie.

Obejrzyjcie,
to
video jest bardzo poruszające.



* * *

Bywam tu rzadko, ale życie.
Histo, embrio, anato.
Już nawet nie posługuję się pełnymi nazwami przedmiotów,
bo szkoda czasu.
Jednak, zawsze jestem.





sobota, 16 lutego 2013

l a c k o f s l e e p


Zaczynam akceptować, że mój organizm należy do innej strefy czasowej.
Nie akceptuje tego w żadnym stopniu uczelnia.
Musiałam się dzisiaj brutalnie przestawić z trybu spania od 4:00 do 14:00.
Po prostu nie poszłam spać.

To jest bardzo dziwne.
To uczucie, kiedy nie śpi się całą noc i umysł nie wie,
czy naprawdę nie śpi, czy to tylko iluzja.
Wyglądam przez okno, a tam wita mnie
chmara kruków.
To moje ulubione ptaki, od zawsze.
Dawno temu, jak zaczynałam blogować jako tło miałam ustawionego właśnie kruka.

Sami spójrzcie, co zobaczyłam za oknem
(w tle słychać krakanie):
 To jest idealnym tłem: Sleep - Soap&Skin

Szczerze, lubię takie poranki.
Szare tajemnicze niebo,
kruki jak perełki na drzewie przed moim oknem,
krakanie przyprawiające o dreszcze.

Trzymajcie za mnie kciuki.
Tylko to i szczęście może uratować moją marną sesję.


niedziela, 27 stycznia 2013

b r a k w y m a g a ń


Tego słuchamy razem: Dillion

Dawno nie czułam się tak dobrze jak wczoraj.
Po paru naukowo-emocjonalnych zmaganiach dałam sobie jedną noc spokoju.

Poszłam do mojego przyjaciela, który wspiera mnie cały czas.
To on się mną zajmował, kiedy Mój Niedoszły fundował mi windę uczuciową w sylwestra.
Wiedział bez słów, że chcę, żeby mnie zabrał od wszystkich z daleka.
Wysłuchiwał, jak płakałam,
bo On miał został na oddziale psychiatrycznym i nie wrócił ze mną na studia.

Zwyczajnie siedzieliśmy razem, kilka filmów, piwo, popcorn.
Nic specjalnego, ale
nareszcie czułam się swobodnie.
Nikt ode mnie niczego nie wymagał.
Wystarczyło, że byłam.

Wiem, co nas łączy i nikt tego sztywno nie definiuje.
Siedzimy oparci o siebie i wiem, że
on czuje się z tym tak samo dobrze jak ja.
Jesteśmy blisko, ale nikt nie chce tego przekraczać.
I to nie kwestia granic, a raczej tego, że to co mamy
daje nam wszystko.

To jeden z jedynych wieczorów, który był idealny taki jak był.
Nikt nie wymagał od siebie niczego więcej.
Wychodząc nie miałam tego poczucia, że czegoś mi brakuje.
A ostatnio towarzyszy mi prawie zawsze,
bo codziennie spotkam Mojego Niedoszłego.

Potrzebowałam tego spokoju..
Potrzebowałam tego uczucia, że ktoś ufa mi na tyle, żeby
zasnąć obok mnie.
Nic nie musimy.
Po prostu jesteśmy.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

d w u d z i e s t k a


Tak, mam już dwudziestkę na karku.
Nie jestem już nastolatką.
Chyba przez ostatnie dwa lata byłam nią tylko z nazwy.

Nigdy nie byłam typową nastką.
Po prostu co innego było dla mnie ważne.
Zamiast chodzić na randki, śpiewałam w chórze.
Komedie romantyczne zamieniałam na podręcznik do biologii.
Nigdy specjalnej wagi nie przywiązywałam do stroju.

A teraz jestem semi-dorosła.
Nie utrzymuję się sama,
więc nie będę udawać nie wiadomo jakiej niezależności.
Po prostu radzę sobie, z tym co postawia mi pod nos życie.
Wizyty na oddziale psychiatrycznym,
kolokwia z anatomii,
trudne przypadki facetów do związków.
 
Kieruję się zasadą:
"Hope the best, predict the worst"
i tak mam zamiar przeżyć, co najmniej drugie tyle.

Po cichu tylko nad świeczkami i tortem myślałam o najlepszym prezencie.
Nawet z Tym Prezentem rozmawiałam.
I znów dał mi nadzieję, że coś z tego będzie...
ale
"Hope the best, predict the worst"
 
 

poniedziałek, 7 stycznia 2013

s h a r e m y g r i e f




 Please could you stay awhile to share my grief


Powoli wyczerpuję siły.
Skąd mam wziąć nowe?

Już było lepiej.
On już się czuł lepiej.
Miał wyjść z oddziału psychiatrycznego.
Już było tak dobrze.

Zostawiła go dziewczyna.
Przez telefon.
Ta sama przez, którą tam trafił.
Cztery lata razem, pierwszy związek.
Takie rozstania są bezbolesne.
A to jest najbardziej wrażliwy facet jakiego spotkałam.
 
Próbowaliśmy, prosiliśmy, żeby wziął się w garść.
To nie wystarczyło.
Tak bardzo chciałam mu pomóc.
Ja.
Rodzice.
Przyjaciele.

Teraz na pewno go nie wypuszczą.
Po mailach "jeśli do mnie nie wrócisz, coś sobie zrobię" nie.
Po opowiedzeniu psychiatrze, żeby nie zgadzali się na jego wyjście,
bo jeśli będzie miał dołek, połknie wszystkie tabletki.
Kolorowe tabletki.
Nie, stanowczo nie.

 
 Razem dzieliliśmy wszystko, co szykował dla nas lekarski.
Jest dla mnie jak brat.
Będzie mógł wrócić za rok, ale wtedy nie będzie z nami.

Mój niedoszły też przechodzi ciężki okres.
Zna Go dłużej niż ja.
Mimo tego mi pomaga.
Opiekuje się mną, kiedy brakuje sił
 i nie oczekuje niczego w zamian.
Ja zajmuję się nim.
Razem przetrwamy, mimo że niby nie jesteśmy razem.
To skomplikowane.