Dwa tygodnie minęły szybciej niż myślałam.
Tak samo jak parę rzeczy wydaje mi się teraz jasnych,
kilkanaście innych jest jeszcze bardziej poplątanych.
Undefined pozostaje undefined.
Zrozumiałam w pewnym sensie zachowanie mojej mamy.
Zawsze po pracy gotuje obiad
później kładzie się spać i jak słyszy,
że tata wchodzi do domu wstaje i mu go odgrzewa.
Nigdy nie rozumiałam jak jej się chce.
Przecież jest takim śpiochem jak ja.
A teraz robię dokładnie to samo.
Te same rzeczy, które w domu są obowiązkami,
tutaj też są obowiązkami domowymi, ale tak inaczej.
Chyba jest w tym miłość.
Dobrze nam razem.
Siedzimy ubrani w domowe ciuchy, bez makijażu, bez udawania.
Nie zawsze jest słodko, ale to też ma swój urok.
Sama też nie wiem, czy bez przechodzenia okresu zakochania
powinniśmy być na tym poziomie intymności.
Nie wiem, czy powinnam się aż tak angażować.
Gdyby ktoś wszedł do domu około 18,
powiedziałby że jesteśmy już parę lat po ślubie.
Już zaczęłam nazywać to miejsce domem.
Znam siebie i wiem, że to wszystko wróży cierpienie.
To byłoby wszystko o wiele prostsze, gdyby opcja kochania pojawiała się tylko,
jeśli druga strona gwarantuje wzajemność.
A to były tylko dwa tygodnie.
Już czuję taką dziwną pustkę,
która nieodzownie się pojawi jak jutro wrócę do domu.
A to czego boję się najbardziej, to że On myśli:
Just please don't say you love me
because I might not say it back