piątek, 26 lipca 2013

u n d e f i n e d s t o r y


 
Dwa tygodnie minęły szybciej niż myślałam.
Tak samo jak parę rzeczy wydaje mi się teraz jasnych,
kilkanaście innych jest jeszcze bardziej poplątanych.

Undefined pozostaje undefined.

Zrozumiałam w pewnym sensie zachowanie mojej mamy.
Zawsze po pracy gotuje obiad
 później kładzie się spać i jak słyszy,
że tata wchodzi do domu wstaje i mu go odgrzewa.
Nigdy nie rozumiałam jak jej się chce.
Przecież jest takim śpiochem jak ja.
A teraz robię dokładnie to samo.

Te same rzeczy, które w domu są obowiązkami,
tutaj też są obowiązkami domowymi, ale tak inaczej.
Chyba jest w tym miłość.
Dobrze nam razem.
Siedzimy ubrani w domowe ciuchy, bez makijażu, bez udawania.
Nie zawsze jest słodko, ale to też ma swój urok.
Sama też nie wiem, czy bez przechodzenia okresu zakochania
powinniśmy być na tym poziomie intymności.
Nie wiem, czy powinnam się aż tak angażować.
 Gdyby ktoś wszedł do domu około 18,
powiedziałby że jesteśmy już parę lat po ślubie.
Już zaczęłam nazywać to miejsce domem.

Znam siebie i wiem, że to wszystko wróży cierpienie.
To byłoby wszystko o wiele prostsze, gdyby opcja kochania pojawiała się tylko,
jeśli druga strona gwarantuje wzajemność.

A to były tylko dwa tygodnie.

Już czuję taką dziwną pustkę,
która nieodzownie się pojawi jak jutro wrócę do domu.

A to czego boję się najbardziej, to że On myśli:
Just please don't say you love me
because I might not say it back



7 komentarzy:

  1. dobrze jest mieć taką intymność. kiedy tak naturalnie przychodzi pokazanie się tej osobie bez makijażu, bez szpilek i wyjściowych ubrań. też to przeżyłam.
    ja do dziś pamiętam historię (chyba) Rosati (aktorki), która w którymś z wywiadów przyznała się, że codziennie o 5, idzie się malować, by jej wybranek nie zobaczył ją bez makijażu... smutne. ale prawdziwe. (to było kilka lat temu, ale pamiętam że już wtedy było to dla mnie takie "what the fuck?")
    a po wszystkim... jakiś kontakt wam jednak zostanie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kontakt pewnie, że zostaje, ale to jednak nie to samo. Chociażby wspólne jedzenie obiadów.
      Teraz kończę praktyki, wracam na pełen etat do pracy, nie będę mieć tyle czasu, jeszcze nauka do poprawki, on też ma pracę.
      Sama wiem, że pewnie góra po miesiącu wkradła by się nam codzienność, ale to chyba normalne. I tak to najlepsza codzienność jaką mogę sobie wyobrazić.
      A najgorsze jest to, że on daje mi tyle sprzecznych sygnałów, że nie wiem co tak naprawdę myśli. Są momenty, że już prawie mam pewność i on się zmienia, a ja zostaję z wrażeniem "Wydawało mi się, czy on już myśli co innego". I tak w kółko. It makes me go insane.

      Usuń
  2. jak to się stało,że z nim zamieszkałaś? ja jestem w tyle wybacz, dużo mnie chyba ominęło..

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak łatwo jest się przyzwyczaić, tak prosto przysposobić - tak ciężko o tym zapomnieć, zerwać z nałogiem, jakim staje się druga osoba...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciężko coś napisać. Chciałoby się machnąć różdżką, ale w sumie co warte byłyby uczucia, gdyby od machania patykami zależały...

    OdpowiedzUsuń
  5. W ogóle czas mija tak szybko, że nie zdążymy się nawet oglądnąć, a tu minęło tyle czasu ... Może to były najlepsze dwa tygodnie ... i powtórzą się :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zbliżając się do kogoś, budując coś bardzo intymnego 'rozstanie' rozumiane jako spędzanie mniejszej ilości czasu wydaje się być horrorem. A może on rzeczywiście odpowie i będzie się starał nie stracić tego, co zyskaliście przez te dwa tygodnie? ;)

    OdpowiedzUsuń