sobota, 16 listopada 2013

g o r z k o m i


Gorzko mi.
Chyba chciałam znów uciec.
Nie wiem dokąd i dlaczego.
Może to ciężkie uderzenie rzeczywistości, po
dniach przeświadczenia, że jeśli tylko
będę ładniejsza,
będę szczuplejsza,
wszystko się ułoży.

Wakacje podsumuję tylko tak:
w końcu zdałam, ale prawie mnie to zabiło.

Podjęłam pewne decyzje, a raczej
świadomie zrezygnowałam ze złudzeń.
Niektórzy ludzie mogą się kochać
i mimo wszystko nie będą pasować do siebie.
To nie jest sprawa ostatnich dni,
raczej proces trwający kilka tygodni.
W tym wszystkim akurat nie ma żalu, smutku, nic.
Finis opus.

W ostatnim czasie pojawiło się kilka
nowych elektryzujących spojrzeć.
Czasami ktoś powie od mnie
Witaj Aleksandro
co lubię najbardziej pod słońcem.
To wszystko jednak nie ma na razie znaczenia.
Nie przykładam znaczenia.
Ostatkiem sił staram się
nie reagować tachykardią na te
wszystkie złudzenia.
Moje serce przyzwyczaiło się już
do wolnego fizjologicznego rytmu
 Muszę zebrać kilka kropelek mocy, żeby
być gotową na rozczarowanie.




A dzisiaj jest taki sobie
16 listopada
i jakieś 6 lat temu powiedziałam sobie,
że już zawsze to będzie święto.
Rocznica przyjaźni, której 
teraz już nie ma.
Wszystkie powody do świętowania się skończyły, ale
szesnasty to szesnasty.