niedziela, 27 stycznia 2013

b r a k w y m a g a ń


Tego słuchamy razem: Dillion

Dawno nie czułam się tak dobrze jak wczoraj.
Po paru naukowo-emocjonalnych zmaganiach dałam sobie jedną noc spokoju.

Poszłam do mojego przyjaciela, który wspiera mnie cały czas.
To on się mną zajmował, kiedy Mój Niedoszły fundował mi windę uczuciową w sylwestra.
Wiedział bez słów, że chcę, żeby mnie zabrał od wszystkich z daleka.
Wysłuchiwał, jak płakałam,
bo On miał został na oddziale psychiatrycznym i nie wrócił ze mną na studia.

Zwyczajnie siedzieliśmy razem, kilka filmów, piwo, popcorn.
Nic specjalnego, ale
nareszcie czułam się swobodnie.
Nikt ode mnie niczego nie wymagał.
Wystarczyło, że byłam.

Wiem, co nas łączy i nikt tego sztywno nie definiuje.
Siedzimy oparci o siebie i wiem, że
on czuje się z tym tak samo dobrze jak ja.
Jesteśmy blisko, ale nikt nie chce tego przekraczać.
I to nie kwestia granic, a raczej tego, że to co mamy
daje nam wszystko.

To jeden z jedynych wieczorów, który był idealny taki jak był.
Nikt nie wymagał od siebie niczego więcej.
Wychodząc nie miałam tego poczucia, że czegoś mi brakuje.
A ostatnio towarzyszy mi prawie zawsze,
bo codziennie spotkam Mojego Niedoszłego.

Potrzebowałam tego spokoju..
Potrzebowałam tego uczucia, że ktoś ufa mi na tyle, żeby
zasnąć obok mnie.
Nic nie musimy.
Po prostu jesteśmy.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

d w u d z i e s t k a


Tak, mam już dwudziestkę na karku.
Nie jestem już nastolatką.
Chyba przez ostatnie dwa lata byłam nią tylko z nazwy.

Nigdy nie byłam typową nastką.
Po prostu co innego było dla mnie ważne.
Zamiast chodzić na randki, śpiewałam w chórze.
Komedie romantyczne zamieniałam na podręcznik do biologii.
Nigdy specjalnej wagi nie przywiązywałam do stroju.

A teraz jestem semi-dorosła.
Nie utrzymuję się sama,
więc nie będę udawać nie wiadomo jakiej niezależności.
Po prostu radzę sobie, z tym co postawia mi pod nos życie.
Wizyty na oddziale psychiatrycznym,
kolokwia z anatomii,
trudne przypadki facetów do związków.
 
Kieruję się zasadą:
"Hope the best, predict the worst"
i tak mam zamiar przeżyć, co najmniej drugie tyle.

Po cichu tylko nad świeczkami i tortem myślałam o najlepszym prezencie.
Nawet z Tym Prezentem rozmawiałam.
I znów dał mi nadzieję, że coś z tego będzie...
ale
"Hope the best, predict the worst"
 
 

poniedziałek, 7 stycznia 2013

s h a r e m y g r i e f




 Please could you stay awhile to share my grief


Powoli wyczerpuję siły.
Skąd mam wziąć nowe?

Już było lepiej.
On już się czuł lepiej.
Miał wyjść z oddziału psychiatrycznego.
Już było tak dobrze.

Zostawiła go dziewczyna.
Przez telefon.
Ta sama przez, którą tam trafił.
Cztery lata razem, pierwszy związek.
Takie rozstania są bezbolesne.
A to jest najbardziej wrażliwy facet jakiego spotkałam.
 
Próbowaliśmy, prosiliśmy, żeby wziął się w garść.
To nie wystarczyło.
Tak bardzo chciałam mu pomóc.
Ja.
Rodzice.
Przyjaciele.

Teraz na pewno go nie wypuszczą.
Po mailach "jeśli do mnie nie wrócisz, coś sobie zrobię" nie.
Po opowiedzeniu psychiatrze, żeby nie zgadzali się na jego wyjście,
bo jeśli będzie miał dołek, połknie wszystkie tabletki.
Kolorowe tabletki.
Nie, stanowczo nie.

 
 Razem dzieliliśmy wszystko, co szykował dla nas lekarski.
Jest dla mnie jak brat.
Będzie mógł wrócić za rok, ale wtedy nie będzie z nami.

Mój niedoszły też przechodzi ciężki okres.
Zna Go dłużej niż ja.
Mimo tego mi pomaga.
Opiekuje się mną, kiedy brakuje sił
 i nie oczekuje niczego w zamian.
Ja zajmuję się nim.
Razem przetrwamy, mimo że niby nie jesteśmy razem.
To skomplikowane.