czwartek, 20 grudnia 2012

c a n' t m a k e y o u l o v e m e


Przez ostatnie 9 miesięcy nie byłam gotowa na nic nowego.
Włożyłam wszystkie siły i serce w przyjaźń, z facetem, który jest w stanie ofiarować mi tyle czasu i chęci ile ja.
Mówi się, że każda przyjaciółka zakochuje się w swoim przyjacielu:
czasem na chwilę, czasem na zawsze.
Na pewno łączy nas coś niezwykłego, ale nigdy nie liczyłam na to, że będziemy razem.
Pewni ludzie mogą być najważniejsi w życiu, ale podświadomie wiemy, że związek nie jest dobrym pomysłem.

Ja lubię dziwaków. Raczej trudno zaufać komuś, kto na takim świecie umie zwyczajnie wyglądać i normalnie żyć. — Haruki Murakami

Wreszcie we wrześniu poznałam Jego.
To najdziwniejsza osoba, jaką poznałam.
Jest męski z charakteru i wyglądu.
Lubi koty.
Studiuje medycynę.
Nie jest łatwo zdobyć jego zaufanie, ale
jeśli z kimś się przyjaźni, zrobi dla tej osoby wszystko.
Jest silny.


Zajmuje się mną. Nigdy nikt się mną tak nie przejmował.
Żaden z ex nawet się nie zbliżył do tego poziomu.
Dlatego chciałam sprawić, żeby był szczęśliwy.

Podjęłam ryzyko.
Może to mało kobiece.
Trudno.
Powiedziałam mu jak jest.
Wszystko.
Szczerze.

W proporcji 50:50 spodziewałam się, że będzie lub nie będzie ze mną.
Wydawał mi się, że nawet mu się podobam.
Jednak takiej odpowiedzi się nie spodziewałam.
Powiedział mi, że nigdy nie miał dziewczyn i nie będzie miał.
Nie chce być nigdy w żadnym związku.
Nie spodziewał się, że może się komuś podobać.
Zaskoczyłam go zupełnie.
Sam nigdy nie starał się o żadną dziewczynę, bo jak mówi nie jest stworzony do związku.
Nigdy nie doprowadziłam faceta do stanu, że ma łzy w oczach.
Milion razy zapewniał mnie, że jestem ważna.
Tak samo jak jego przyjaciel.
To dowód najwyższych możliwych uczuć.
Nigdy wcześniej nie przyjaźnił się z kobietą.
Bardziej martwił się o mnie i to jak będę się teraz czuć niż o siebie.
A prawda jest taka, że dołożyłam mu kolejny problem, jakby nie miał ich mało.

A z mojej strony najgorsze jest to, że nie potrafię zrezygnować.
Utwierdził mnie w przekonaniu, że jest najlepszy.
To nie będzie takie proste, żebym przestała.
Może to trochę infantylne, ale gdyby powiedział, że nie podobam mu się, poszłabym dalej, mówiąc "Nie to nie".
Nie mogę zrozumieć jego postawy. Nie znam całego jego życie.
A teraz mam cały czas nadzieję, że jednak zmieni zdanie, zaryzykuje.



Płakałam.
Prawie nigdy nie płaczę.
Płakałam, nie z powodu odrzucenia,
tylko dlatego, że mogę nie poznać drugiej osoby takiej jak on.

18 komentarzy:

  1. załamałabym się. cholera no, serce trzymaj tam mocno,żeby się nie rozkleiło! trzymaj się! nadzieja zawsze umiera ostatnio, a może jednak się jeszcze uda,jeśli nie odpuścisz i wiesz,że on jest tego wart:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś wymyśliłam sobie taką teorię, że to dlatego inicjatywa powinna być ze strony mężczyzny, bo żeby znieść odmowę, trzeba być silnym.
      Podjęłam ryzyko, ale tej opcji się nie spodziewałam.

      I nie wiem czy jestem silna, dlatego dziękuję za wsparcie :*

      Szczerze, trochę nie wiem co robić, chcę uratować chociaż nas jako przyjaciół. Mam nadzieję, że szczerość nas uratuje.

      Jest tego wart, jest wart jak nikt inny do tej pory.

      Usuń
    2. wiesz,myślę,że lepiej ryzykować. wiesz,że Ty zrobiłaś to co mogłaś. a nie gdybasz.

      musisz być silna,nawet jeśli nie jesteś. po prostu musisz.

      najważniejsze jest to byś nie przestała z nim rozmawiać. tak jak do tej pory. o wszystkim. i szczerze. tak jak piszesz, to was uratuje.

      trzymaj się. pamiętaj;*

      Usuń
    3. Jest chyba dobrze. Wiem na czym stoję.

      Najśmieszniejsze jest jak z nim rozmawiam o potrzebie rozmawiania :)

      I'll stay strong.

      Usuń
  2. jeśli czujesz, że jest choć 1% na powodzenie to walcz do końca... ja w którymś momencie odpuściłam, dosłownie się poddałam i skutki były delikatnie mówiąc tragiczne. dla mnie bardziej fizycznie. dla niego chyba emocjonalne.
    ale też nigdy nie zniż się do poziomu by błagać o miłość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłoby prościej gdybym wiedziała dlaczego. Też miałam okres, że stwierdziłam, że będę sama i poświęcę się nauce. Ale później się zmieniło. Takie nastawienie można zmienić jeśli tylko pojawi się dobra osoba.
      Gorzej jeśli należy do tego 1% ludzi aseksualnych, bo tego już odkręcić się nie da.

      Zastanawia mnie tylko dlaczego tylu nieczułych i złych ludzi pcha się do związków raniąc innych, a jak zdarza się osoba, która naprawdę się do tego nadaje to ucieka.

      Usuń
    2. Trudne pytania i chyba do każdego człowieka pasuje inna odpowiedź...
      Myślę że wielu ludzi pcha się w związki na siłę bo boją się samotności albo patrzą na uczucia czysto fizycznie...
      Czy jest aseksualny? Nie wiem... tylko widzisz, chodzi o to, że między ludźmi musi wytworzyć sie chemia. Tak jak ty patrzysz na swojego przyjaciela bez tego rodzaju emocji... a też wchodzenie w związek na siłę, albo co gorsza z litości, nie kończy sie dobrze

      Usuń
    3. Zanim zaryzykowałam rozpatrywałam to posunięcie pod różnymi względami. Zachowywał się jakby mu na mnie bardzo zależało. Bardziej niż innym. Nie pozwalał mi wracać samej, żeby mi się nic nie stało. Wcześniej nikt się tego nie czepiał. Zawsze wracam sama. Nosił moje rzeczy, pytał mnie o zdanie. Opowiadał mi o swoim życiu bardzo prywatnie. Sam przyznał, że mu zależy. I nie jest kwestią to, że mu się nie podobam.

      Inni ludzie też tak to odbierali, jego najlepszy przyjaciel to potwierdził. To mi zrobiło mindfuck.

      Do tej pory nurtuje mnie zdanie "-Może kiedyś, jak wymyślą na to tabletkę? -Na co? -Instant happiness" Nie wiem co miał na myśli, nie chciał powiedzieć.

      Usuń
    4. niektórzy tacy po prostu są... do jednych ciągnie nas bardziej niż do drugich. może tak było z wami? nie wiem...
      "instant happiness"... jeśli nadejdzie dzień, kiedy dojrzeje do odpowiedzi na to pytanie, czym dla niego jest to szczęście, to może wtedy... może wtedy wam się uda. niektórzy po prostu muszą dojrzeć. do otworzenia się na drugiego człowieka. tak do końca. planujesz czekać, czy poddajesz się?

      Usuń
    5. Planuję walczyć. Mam świadomość, że są rzeczy, których nie zmienię. Jeśli zorientuję się, że sytuacja jest beznadziejna - odpuszczę.
      Chcę tylko, żeby był szczęśliwy. Jeśli beze mnie będzie lepiej lub ze mną jako przyjaciółką - zaakceptuję to.

      Mam tylko straszny mętlik - nasz wspólny przyjaciel jest na oddziale psychiatrycznym i oboje się o niego martwimy.

      Zastanawiam się czy sama nie powinnam porozmawiać ze specjalistą - za dużo się tego robi na raz.

      Usuń
    6. nie musisz być chora psychicznie, by spotkać się z psychologiem lub psychiatrą. ja sama nie mam zdiagnozowanej choroby. a jednak jestem na oddziale dziennym.
      więc walcz... byś później nie musiała żałować, że nie próbowałaś.

      Usuń
    7. Depresja nie jest chorobą psychiczną, tylko afektywną.
      Na szczęście P. wychodzi jutro do domu i mamy nadzieję, że na stałe.

      Rozmawiałam z nim dzisiaj bardzo długo i szczerze. Trochę opowiadał mi jak tu trafił, trochę rozwialiśmy, czy mam jakieś szanse na związek - na razie nie jest tragicznie, bo okazało się, że kiedyś dawno podobała mu się jakaś dziewczyna tylko im nie wyszło. Może to jest powód, że teraz się wycofał. Szczerze, mam nadzieję, że tak, bo to mi daję nadzieję...

      Usuń
    8. Często wrzuca sie to do jednego worka pt "choroby psychiczne"
      Więc miej nadzieję. Ona jest największą siłą, w takich chwilach.

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  4. Usłyszawszy, że się komuś nie podobamy, sytuacja jest jasna. A tak... ciekawość wzrasta, wzrasta chęć poznania przyczyn, zwalczenia ich. Jeśli do tego on jest wyjątkowy...
    Dobrych świąt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam jeszcze szanse, jeszcze nie jest stracone. Możliwe, że wtedy go przestraszyłam tą deklaracją. Będę walczyć do końca, do momentu, gdy to ma sens. A jeśli nie to będę musiała sobie z tym poradzić, nie pierwszy raz.
      Wesołych!

      Usuń
  5. Przepraszam, nie przeczytałam do końca, ponieważ dotknęły mnie słowa wypowiedziane na samym początku, tak strasznie mi znajome. Ale chwilę później wykrzyknęłam ze zdumieniem, zakrywając ręką usta. Tak, na fragmencie o mężczyźnie kochającym koty, związanym z medycyną. Mam ochotę się rozpłakać i czuję, że piszę w sposób typowy dla histeryczki, ale akurat w tym momencie mojego życia, kiedy odkrywam kogoś takiego, jak opisujesz widzę jego odbicie w czyjejś notce. Doczytawszy końcówkę wzruszyłam się z powodu tej prawdy. Niewiarygodne znaki zsyła Nam los albo to ja, jestem po protu nadal infantylna.

    Pozdrawiam ciepło.
    http://fractionoflife.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  6. jeśli wiesz że warto- a wiesz- walcz. jesteś szczera, to najważniejsze. nie udawałaś- masz prawo, zasługujesz na tą walkę. a ja trzymam za ciebie kciuki, bo niewiele hisotrii tak mnie porusza, w taki sposób.

    autoportretodczuwalny.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń