niedziela, 26 sierpnia 2012

T h e r e ' s a l i m i t t o l o v e

To na początek:


Gdzieś tam z tyłu zostały dawne miłości i przyjaźnie. Nie ma co się rozdrabniać - światopoglądy, które rozmijały się już długi czas zaprowadziły do miejsca, gdzie dystans między mną a nią jest milowy.
Nie mam już żalu ani pretensji.
Ale tak - to jest jeden z powodów przeprowadzki.
Nothing lasts forever.






 Usiadłam i przemyślałam.
Dzisiaj mam po swojej stronie bardzo silne męskie przyjaźnie.
Mam stabilizację uczuciową, ale nie nudę.
 Brak wahań nastrojów i obrażania niezwykle pomaga w
życiu. Wyrażam się jasno i przejrzyście, co i dostaję w zamian.
Niewiele ostatnio czasu spędzam z kobietami, rzadko z którą umiem się dogadać.


 
In medical school, we have a hundred lessons that teach us how to fight off death, and not one lesson on how to go on living. - Meredith Grey 


 Tak.
Uroczyście oświadczam, że jestem studentką pierwszego roku kierunku lekarskiego na wydziale lekarskim.
 To tak ładnie brzmi, ale jeszcze będziecie "słyszeć" mój płacz nad anatomią, później histologią i biofizyką.
Będziecie wspierać?
Może nie teraz, ale za jakieś 2,5 roku odwdzięczę się opisami najciekawszych i najbardziej niezwykłych przypadków.






Zdarza się.
Nie narzekam.
Dostatecznej dawki oksytocyny i poczucia bezpieczeństwa dostarczają mi bliskie relacje z facetami, z którymi daleko do związków i innych komplikacji.


15 komentarzy:

  1. (uśmiecham się) wiedziałam, że Ci się uda. gdzie obecnie zamieszkujesz ? masz mieszkanie, czy wybrałaś akademik ?
    co do przyjaźni damsko-męskich... też ostatnio przekonałam się, że w moim życiu przynajmniej są one prawdziwsze. zawiodłam się na kobietach. choć to mało feministyczne. ponadto sama jestem kobietą... ale czuję się bezpieczniej, swobodniej, pewniej przy płci przeciwnej.
    dobrze, że mnie znalazłaś. (uśmiecham się) blog.onet mnie dobił.

    OdpowiedzUsuń
  2. Skończyła mi się pięcioletnia przyjaźń, co odrobinę zachwiało moją wiarę w kobiety, tak generalnie.
    Wróciłam do tych 'znanych i sprawdzonych'. Znalazłam Ciebie, szukam jeszcze vi, Tanya też się tu kręci.

    Mężczyźni są stabilni, wolą jasno rozwiązać problem niż kręcić i pleść intrygi.
    Muszę się tylko pilnować, żeby nie przekraczać granicy przyjaźni i miłości. Tzn. miłości romantycznej, bo przecież kocham ich bardziej niż jakiegokolwiek faceta, z którym do tej pory byłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a dlaczego się skończyło? był jakiś większy powód, czy wolisz przemilczeć?
      nie mam kontaktu ani z Vi, ani z Tanyą.

      no właśnie... coraz bardziej przekonuję się jak cienka granica jest między przyjaźnią a miłością (tą romantyczną)...

      Usuń
    2. Z czystego nieba zrobiła mi awanturę wywlekając rzeczy dawne dodatkowo dając ultimatum albo ona, albo on.
      On nigdy nie kazał mi wybierać...
      Przyszło przemilczanie, bo ona wcale nie widziała w swoim zachowaniu nic złego - kazać mi wybierać między przyjaciółmi.

      Nie ma co roztrząsać, minęło, ciągle mi przykro, że nie chciała się dogadać, ale trudno - światopoglądy się rozminęły.

      Wiesz, każda dziewczyna zakochuje się w swoim przyjacielu, czasami na chwilę, czasem na długo, a czasami na zawsze.
      To chyba prawda, bo wieź jest tak silna, że aż silniejsza niż przy takim sobie związku.

      Usuń
    3. żadne uczucie nie ma prawa to żądania od nas wyboru między miłością a przyjacielem... a z doświadczenia wiem, że cisza... cisza potrafi zniszczyć wszystko. dlatego tak bardzo staram się doprowadzać jak najszybciej do szczerych rozmów, kiedy coś złego się dzieje.

      dobrze, że teraz tak na to patrzysz. dużo czasu potrzebowałaś do "dojścia do siebie"?

      nie podniosłaś mnie na duchu tymi słowami... zresztą... przyjaźń to chyba odmiana miłości. pewnego rodzaju.

      Usuń
    4. To nawet nie była miłość a przyjaciółka. To było przyjaciel albo przyjaciółka.
      Długo... hmm teraz są już2 miesiące. Często mam wyrzuty sumienia, ale nawet matka powtarza mi, że nie mogę brać na siebie win całego świata. Jak jej na mnie zależy to wróci.

      Ta granica przyjaźni często sprawia problemy, ale dobrze jest mieć świadomość, że tego się tak nie rozdzieli, zanim zacznie się brnąć w coś bez przyszłości. Chyba, że to ma przyszłość...

      Czyżbyś miała przed sobą pytanie czy warto ryzykować przyjaźń dla wizji związku?

      Usuń
    5. może i kiedyś wróci, kto wie. sama przeżyłam bardzo tragiczny koniec przyjaźni. miałam przyjaciółkę prawie 7 lat. byłyśmy nierozłączne. ale pojawia się gdzieś tam ukryta zazdrość, o czym nigdy mi nie powiedziała, później zaczęły się coraz mniej szczere rozmowy, niemiłe słowa na mój temat za plecami, a potem rozbrajający ciepły uśmiech w twarz... próbowałyśmy kilkakrotnie wrócić. ale jest między nami zbyt wiele żalu, zbyt wiele dni w cichej złości i niezrozumieniu... dlatego wiem, że jeśli ktoś zapyta mnie o najlepszą przyjaciółkę z dzieciństwa, podałabym bez zawahania jej imię. jednocześnie godząc się, że to już koniec. i nie wróci. każda z nas wybrała inną drogę. a czasem nawet mi jej żal. może ona mówi tak samo o mnie. kto wie.

      jestem w ciężkiej sytuacji. i chyba jeszcze nie jestem gotowa by o tym pisać. na razie jestem w związku, na którym pojawiły się pierwsze "zadrapania", kłamstwa... coraz więcej dziwnych kłamstw... i mimo, że wiem, że ludzie popełniają błędy, mimo że potrafię wybaczać... to ten żal trzyma za moje serce i nie wiem jak sobie poradzić... i nie wiem, co robić.
      a przyjaciela mam. ostatnio zauważyłam, że lepiej się przy nim czuję, niż przy własnym chłopaku. i to jest smutne. ale my też mamy ciężką historię tej przyjaźni. też wkradła się miłość - chyba niedojrzała, z jego strony - ja wtedy tego nie potrafiłam docenić. a teraz... teraz zgubiłam się w tym wszystkim, wiesz? chyba pójdę za Twoim przykładem. chrzanię myślenie o uczuciach. muszę myśleć o mojej przyszłości. skupić się na maturze.

      Usuń
    6. Jest mi żal - przyjaźni, jej, siebie. Przyjaźń z dnia na dzień jest mniej możliwa, ale na razie jest wrogie milczenie, nie potrafię patrzeć jej w oczy, kiedy przypadkowo się spotykamy, bo jest tam tyle złości.

      Chyba łatwiej mi wybaczać mężczyznom - może dlatego, że oni szybciej darują mnie moje słabości. Z drugiej strony czasami spotykam kobiety, które ze względu na swój charakter traktuję jak mężczyzn.

      Przyjaciel powinien być blisko, tak samo blisko jak partner. Tylko trzeba uważać, żeby tego nie zagmatwać. Uważaj na zatapianie się w nauce, mnie to tak wciągnęło, że prawie nie miałam czasu dla przyjaciół. Jedno muszę przyznać - nauka pozwoliła mi przetrwać pomiędzy lutym (jak mnie zostawił) a majem.

      Usuń
    7. ale to był koniec przyjaźni z jej winy? bo jeśli tak, to Ty nie powinnaś mieć problemów z patrzeniem jej w oczy. mimo całej złości.
      my wszyscy - kobiety i mężczyźni mamy takie damskie i męskie pierwiastki, u niektórych kobiet czasem nawet dominują te męskie - nie mówię tu o orientacji. ale po prostu zachowaniu, cechach charakteru. mam jedną bardzo dobrą znajomą (nie używam słowa "przyjaciółka" celowo), która właśnie taka jest.
      właśnie ja staram się teraz zatopić w nauce, by przetrwać... nikt mnie nie zostawia. ale to we mnie wypalają się uczucia..

      Usuń
    8. Hmm to raczej nie jest problem, żeby patrzeć, raczej żeby widzieć tę złość. Plus ta moja tendencja do szukania w sobie winy, a nie w innych.

      Jestem ostatnio anty-kobieca, może z czasem coś mi się poprawi.

      Mam od zawsze zasadę, że co by się nie działo - medycyna jest na pierwszym miejscu. Trudno określić jak na tym wychodzę, bo na razie bilans życia prywatnego jest taki sobie, może kiedyś to się zmieni. Może jak poznam kogoś, kto też postawił medycynę ponad wszystko.

      Usuń
    9. znam tą tendencję... ale jak jest naprawdę? jeśli masz na to realistycznie spojrzeć - to po obu stronach pewnie leży wina?
      i ja należę chyba do anty-kobiecych, choć faceci też często zawodzą.
      wiesz, studia jeszcze się nie zaczęły... dlatego powiedz mi to za kilka miesięcy, a uwierzę w pełni.

      Usuń
  3. Ambitny kierunek i jeśli baardzo Cię to kręci to na pewno dasz radę i tak jak obiecujesz będziesz nas zasypywać ciekawostkami ze świata lekarskiego :) Powodzenia! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ambitny, ale go uwielbiam. I raczej pogodziłam się z faktem, że na początku przeżyję szok z tego ile muszę się nauczyć na 'za tydzień'.

      Usuń
    2. No cóż, tak to już jest, bo to w końcu studia :) Ale później pewnie się przyzwyczaisz i wszystko odpowiednio sobie rozłożysz, żeby przyswoić szybko materiał ;)

      Usuń
  4. to ja mocno trzymam kciuki,byśmy dały sobie radę na studiach. niestety (a może i stety) kierunek wybrany nie sprzyja rozkwitowi uczuć,a może jednak i to da się dodać do codzienności:)

    OdpowiedzUsuń